niedziela, 31 lipca 2011

let's go back to the start.

Nie wiem co mnie tutaj dzisiaj przywiało. Chyba siedząca we mnie gdzieś głęboko potrzeba pewnego emocjonalnego ekshibicjonizmu, obnażenia swoich wnętrzności, pokazania tego co siedzi we mnie najgłębiej. Może to kwestia osobowości, może tego co robię w życiu, a może jedno i drugie. Dzielę siebie na kawałki i powoli rozdaje innym, chociaż ostatnio mam wrażenie, że już nic do rozdania nie zostało. Zniknęłam gdzieś, rozmyłam się i sama siebie nie widzę. Aparat leży na półce. Nie wiem kiedy znowu po niego sięgnę, kiedy będę chciała tak na prawdę to zrobić, bo chyba jednak nie ma sensu robienie czegoś z przymusu. Szkicowniki się kurzą. Od czasu do czasu tylko narysuję coś bardzo nie poradnie, jakbym znowu miała piętnaście lat.
Za oknem pada. Wszystko rozmywa się gdzieś we mgle. Jedyną szansą na powrót jest rozpoczęcie wszystkiego od początku kolejny raz.